Przejdź do głównej zawartości

Jakość skoków tandemowych

Parę artykułów z magazynu 'Parachutist' skłoniło mnie do refleksji nad skokami tandemowymi. Dla spadochroniarstwa to zarówno zbawienie, jak i przekleństwo. Może się jednak okazać, że w dłuższym czasie szala przechyli się na stronę przekleństwa.

Na początku skoki tandemowe traktowane były jako forma szkolenia spadochronowego. W tej materii doświadczenia wyniesione zostały ze Stanów Zjednoczonych, gdzie USPA do tej pory traktuje to jako szkolenie spadochronowe.

W Polsce też tak było, bo było niezwykle wygodne ze względów podatkowych oraz zachowania minimum kontroli jakości poprzez nadzór Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Jako szkolenie, skoki tandemowe objęte certyfikatem dawały ULC kontrolę nad uprawnieniami instruktorów, nad sprzętem i jego eksploatacją.

Był jednak duży zgrzyt w tej materii. Tzw. warunki progowe, jakie miał spełniać kandydat na szkolenie. Po pierwsze badania lekarskie, po drugie minimum 16 lat, po trzecie wykształcenie podstawowe. Wylano więc dziecko z kąpielą. Wycięto wszystko co dotyczy skoków tandemowych z certyfikatów szkoleniowych. Zamiast się nad tym zastanowić, jakie mogą być długotrwałe skutki takiego posunięcia zdecydowano, że lepiej to przesunąć do usług lotniczych regulowanych certyfikatem AWC.
Być może wpływ na to miało również, że zarówno inspektorzy spadochronowi, jak i część tzw. ekspertów (pożal się boże ekspertów) było skoczkami starej daty, roztrząsającymi swoje czarno-białe skoki na okrągłych czaszach i traktujący wszystko co nowe jako niepoważne. 

Co więc wynikło bezpośrednio po takim rozdaniu kart. Otóż tandemy w Polsce są teraz robione zza przymkniętych powiek ULC, który nie może sobie poradzić z przygotowaniem certyfikacji AWC dla tandempilotów.  Inspektorzy od spraw szkolenia spadochronowego pobłażliwie patrzą tandemy. Uregulowane są tylko kwestie posiadanych, polskich uprawnień tandemowych.

To są rzeczy, które mimo wszystko są mało istotne bo problem zaczyna się gdzie indziej. Problem zaczyna się przed skokiem tandemowym. Ponieważ jest to pasażer tandemowy, z każdym rokiem zaczyna być traktowany mniej poważnie. Szkolenie zredukowane jest do absolutnego minimum a tandempiloci nie potrafią już nawet nawiązać relacji emocjonalnej ze skoczkiem. 

Oczywiście, jeśli skoczek okazuje się być atrakcyjną dziewczyną lub kobietą, może liczyć w większości przypadków na większe zainteresowanie. Zwykle jest to jednak bieganina, zmiana sprzętu, bieg do samolotu. Wiem, znam, też tak robiłem. Nie jestem z tego zadowolony. Mam jednak na swoje wytłumaczenie dość szczególne predyspozycje szybkiego nawiązywania kontaktu i dobrej obserwacji.

Jeśli więc jestem hipotetycznie, pasażerem, który trafia na najlepiej reklamowane polskie strefy zrzutu i mam wykonać swój pierwszy skok tandemowy w sobotę, przed południem, w szczycie sezonu, na co mogę liczyć? Niestety na nic. Być może będę mógł sobie posiedzieć w barze. Ale zostałem przecież uprzedzony, że przed skokiem lepiej nie pić i nie jeść. Nie skakałem, więc boję się, że puszczę pawia - jeść i pić nie będę. Będę czekać, robić zdjęcia, pytać się innych jak to jest. Mogę spytać też skoczków ale uwaga, w większości takim pytaniem możemy zainicjować przykre dla nas zdarzenia. Jesteśmy jeszcze przed skokiem, zresztą dla spadochronowych twardzieli taki skok tandemowy to nie skok. Raczej więc z pokazaniem wyższości zostanę olany. Lepiej więc nie pytać a jeśli spytam, to raczej zostanie mi podprogowe zniechęcenie.
Na pewno podpiszę papiery, pokażę dowód wpłaty lub przekażę gotówkę z ręki do ręki i dalej będę czekał.
Gdy nadejdzie mój czas, ktoś zaganiany, nie tandempilot bo on lata, założy mi kombinezon i uprząż, da okulary. Może przećwiczona będzie ze mną sylwetka do swobodnego spadania i do lądowania.

Nagle ALARM! To mój czas. Podejdzie szybko do mnie zaganiany, z nieobecnym wzrokiem, instruktor, który może się przedstawi, może zapyta o moje imię (pewnie i tak zapomni), może uściśnie dłoń. Weźmie mnie do samolotu i będzie siedział obok. U mnie w głowie tłoczą się różne myśli, tandempilot zaś pokazując swój absolutny, niezmącony spokój mający chyba i mnie uspokoić będzie patrzył gdzieś, jakiś punkt czasu i przestrzeni. 

Podłączy mnie do swojej uprzęży, dociągnie taśmy, może pomoże z zakładaniem okularów i sio z samolotu. Spadochron otwiera się, mnie dopadają nowe myśli, rozsadza mnie, chcę się tym podzielić ale przecież za mną leci mistrz spokoju i milczenia. Może dostanę sterówki do polatania. Raczej jednak po paru minutach ktoś mnie rozbierze z uprzęży, wręczy dyplomik, jak był kamerzysta to może film.
Warto brać kamerę zewnętrzną, bo często latają tam młodsi doświadczeniem skoczkowie, którzy się bawią z pasażerem, którzy robią jakieś wywiady, pokazują co robić w powietrzu i się uśmiechają - a to bardzo potrzebne przed pierwszym skokiem bez szkolenia.

To katastrofa na dłuższą metę. Co ma bowiem zostać jako wspomnienie? Jak ma zachęcać taki skok do robienia kursu? Im gorsza jakość tandemu, mniej czasu i emocji poświęconych pasażerowi, tym mniejszy odsetek studentów na kursie. 

W Polsce jest jeszcze jeden narodowy zwyczaj. Jak zrobić coś bardziej atrakcyjne? Aa? No jakże, obniżamy cenę. Niższa cena to w ograniczonych umysłach konsumentów jedyne o co można poprosić. Portale sprzedażowe sprowadziły tandem do sześciopaków skarpet, które leżą na półce w hipermarkecie. Przez co pasażer jeszcze bardziej traci, traci na zainteresowaniu, traci na poszanowaniu, jest coraz bardziej workiem z przodu kolorowo ubranego gwiazdora.

Jeśli podczas pierwszego kontaktu brakuje czasu i energii do zajęcia się skoczkiem to jak może on oczekiwać poprawy sytuacji w czasie kursu AFF? Lepiej się tego nie spodziewać. W Polsce często pogoda pozwala na skakanie tandemów a kursanci latać nie mogą. Wygodniejszym więc sposobem zarabiania są tandemy, uczniowie AFF będą musieli sobie trochę poczekać.

Moim zdaniem skoki tandemowe powinny znowu wrócić jako szkolenie. Znowu powinien być uczeń a nie pasażer. Uważam też, że skok tandemowy powinien zachowywać dawną relację cenową do biletu dla skoczka. Zwyczajowym przelicznikiem jest dziesięciokrotność ceny biletu na 4000 m. Dziesięć lat temu bilet kosztował 55 złotych a tandem 550. Taka cena pozwalała na odnawianie techniczne sprzętu, na zadowolenie tandempilota, a co za tym idzie na zadowolenie pasażera. Tanie mięso psy jedzą. Przez dumping cenowy dochodzimy do coraz gorszego wizerunku spadochroniarstwa.

Jestem przekonany co do prostej rzeczy. Klient bardziej oczekuje szacunku i poświęcenia mu czasu niż niższej ceny. A jeśli tego nie oczekuje, to po przedstawieniu mu obrazu rynku, zacznie tego oczekiwać. Wiele osób robi to tylko raz w życiu, warto aby mieli z tego więcej radości.
Do tego wszystkiego potrzebna jest jednak ważna rzecz. Współpraca tandempilotów, wymiana informacji, dbanie o utrzymanie jakości na rzecz wszystkich stron. A to ostatnie - dogadanie, bardzo marnie widzę. Nie leży ono w polskiej naturze.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak działa lodówka turystyczna

Już kiedy mieliśmy z Ulą naszą przyczepę kempingową męczyło mnie jak, do diaska, działa lodówka zasilana gazem. W tych sprytnych urządzeniach możemy sobie wybierać, czy chcemy zasilać je prądem stałym o napięciu 12 V, zmiennym 230 albo gazem.  Przy przełączeniu na gaz trzeba było zapalić płomyk, który w mały okienku wewnątrz lodówki stanowił dobry znak początku schładzania.

Gotowanie: Placki ziemniaczane i indukcja magnetyczna

Smażenie placków ziemniaczanych, można śmiało stwierdzić, spotyka się ze społecznym potępieniem. Ze względu na tłuszcz no i na same ziemniaki, od których nazwa placka się wywodzi. Faktycznie nawet używanie dobrej patelni nie pomaga, bo chłoną one to na czym są smażone jak gąbka. Wziąwszy do ręki takiego placka (już lekko ostudzonego) można z niego z pół kieliszka łoju wycisnąć. Zbyszko z Bogdańca prawdopodobnie wycisnął by cały kieliszek co i tak nie byłoby w stanie dorównać wynikom Chucka Norrisa w tej materii. Po co jest tłuszcz? Tłuszcz w potrawie jest nośnikiem zapachu i niektórych smaków. To w nim rozpuszczone są estry, które nadają potrawom unikalny smak. Podczas obróbki termicznej przenoszą ciepło z powierzchni patelni, są takim wymiennikiem ciepła. Smażenie placka jest więc dużo szybsze niż gdybyśmy chcieli zrobić go na sucho. Zresztą dlatego tak popularne jest smażenie na głębokim tłuszczu. Można szybko przygotować potrawę. Smażenie na głębokim tłuszczu, choć brzmi

O Smoleńsku pisze doświadczony pilot - warto przeczytać

Przeczytałem na FB a nie chciałbym, aby ten wartościowy tekst autorstwa Pana Jerzego Grzędzielskiego gdzieś zaginął Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową. W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.