Przejdź do głównej zawartości

Spadochroniarstwo: Dlaczego doszło do kolejnej tragedii?



Z kamerą skakać chce każdy. Moc czują starzy i młodzi. Kamer przybywa, ich rozmiar się zmniejsza a możliwości rosną. Czasem tuż po kursie AFF słyszę pytania, kiedy będzie można sobie zamontować kamerę na kasku.

Tymczasem kamery na kaskach to stosunkowo młody pomysł w ewolucji technicznej spadochroniarstwa. Oczywiście kilkadziesiąt lat temu również latano ze sprzętem, i to bardzo ciężkim sprzętem, na głowie ale były to szczególne okazje.
foto: dzienniklodzki.pl
Teraz liczba skoczków z dodatkową, doczepioną do kasku niekształtną bryłą rośnie.
Jednocześnie tendencja do zmniejszania czasz spadochronowych ma się zupełnie dobrze. Mało kogo trwale zniechęcają do używania małych spadochronów coraz częstsze katastrofy na agresywnych, wyczynowych czaszach. Każdy czuje moc. Każdy myśli, że problem małych spadochronów właśnie jego nie dotyczy.

Małe spadochrony to nie tylko zmniejszony margines błędu, poza którym są już trwałe uszkodzenia ciała. To także znaczne zwiększenie zagrożenia poważnych skręceń linek połączonych z gwałtownym nurkowaniem. Rozmiar a więc i związana z nim inercja masy powietrza w napełniających się komorach oraz zmieniony kształt, coraz bardziej zawężający się nad głową w trakcie otwierania mają niebagatelne przełożenie na przebieg popularnego skręcenia linek.

Wreszcie trzeci punkt programu – marketingowe, złote pomysły inżynierów, które są jakże słabo przetestowane. Choćby nowoczesne systemy natychmiastowego otwierania zapasu w momencie odczepiania nieprawidłowo napełnionej czaszy głównej.
Warto pomyśleć, że zapasowy spadochron, który skądinąd jest prostą i efektywną konstrukcją musi przejść przed produkcją serię testów. To wymogi standardów produkcji ETSO lub TSO. Zapas jest niezwykle godnym zaufania urządzeniem jeśli otwierany jest w otwartą przestrzeń. Gdy nad głową nic już nie ma. Dziesiątki lat doskonalenia, upraszczania, poprawiania jakości używanych materiałów doprowadziły do stworzenia spadochronów zapasowych oraz współpracujących z nimi pokrowców.

W tym samy jednak czasie toczyła się okrutna walka o klienta. Nowinki techniczne miały przekonać do wyboru tej lub innej marki. Szybkość była ważna, więc faza testów została przeniesiona na użytkowników. Oczywiście wiadomo z jakim skutkiem. Systemy spadochronowe przestały już się upraszczać. Zaczynają być bardziej skomplikowane w imię przyspieszenia ich pracy. Na pozór to klarowna idea. Jednak tylko na pozór. Jeśli bowiem stosujemy procedury bezpieczeństwa, w których uwzględniamy minimalną, bezpieczną wysokość zadziałania spadochronu zapasowego to te nowinki są skierowane tylko i wyłącznie do grona osób łamiących zasady. Może to przewrotna myśl, może da się znaleźć scenariusze, gdzie rozsądny skoczek zostanie ocalony dzięki zaoszczędzeniu 20-30 metrów napełniania zapasu.

Jednak druga strona medalu pozostaje nadal niezbadana. Potencjalnie więc są tam rzeczy, o których nie pomyślano, a które w trybach statystyki skoków cały czas cykają. Co jakiś czas wystukując fałszywy ton, ucząc jak znaleźć pęknięcie w gładkim, normalnym przebiegu skoku.

W Polsce wydarzył się śmiertelny wypadek. Los dopadł bardzo doświadczonego skoczka. 

Tryby maszyny losującej zatrzymały się na połączeniu kilku świeżych wynalazków spadochroniarstwa: wingsuit, kamera na kasku, nowoczesny RSL, mały spadochron.
Związek tych oddzielnie stosowanych nowalijek jest mało znany (pod kątem przeprowadzania testów). Każda z nich stosowana osobno nie wiąże się z poważnym zagrożeniem. Tu jednak mieszanka okazała się wybuchowa.

Wingsuit ogranicza możliwości ruchu oraz psychomotoryczne zachowania powrotu do prawidłowej sylwetki.

Mały spadochron chętnie przyczynia się do gwałtownych linetwistów.
Kamera na głowie stanowi śmiertelny punkt zaczepienia przy inicjowaniu otwarcia czasy w nieprawidłowej sylwetce. Wielu kamerzystów przypłaciło to skręceniem karku.

Kamera na kasku to potencjalny punkt zaczepienia linek, taśmy łączącej freebag z pilocikem itp.

Wreszcie RSL odbiera skoczkowi możliwość ingerencji w proces przesiadania się z jednego na drugi spadochron. W przypadku nowoczesnego RSL poskręcana czasza gwałtownie wywleka freebag z zapasem, gdy dynamika wirowania linetwista małego spadochronu przenoszona jest właśnie na freebag.
Choć czekamy na szczegóły badania tego wypadku, to informacje już są dość kompletne. Skok na wingsuit, linetwist na głównym spadochronie, inicjacja otwarcia zapasu w nieprawidłowej sylwetce (prawdopodobnie na plecach), napełniajacy się zapas łapie za obudowę kamery na kasku i blokuje się proces napełniania czaszy. W tej konfiguracji skoczek spada na prywatną posesję. Prawdopodobnie jednak zanim ginie w wyniku uderzenia już ma zerwany rdzeń kręgowy, bo zapas zwykle napełnia się dynamicznie a moment jaki przyłożony zostaje do delikatnych kręgów szyjnych jest potężny.

Czy kogoś, czegoś to nauczy?
Pewnie znowu nie. Studenci uczeni są, że skoki są bezpieczne. Producenci zapewniają o doskonałych parametrach wszystkiego. Producenci kasków montują systemy odczepiania kasku, mające poprawić humor kupującemu.
Każdy chce mieć fajne filmy jak najszybciej. Instruktorzy zaś nie będą przecież drążyć tematu, który nie jest trendy bo mogą zniechęcić potencjalnych klientów.
Taniec głupoty procesu szkolenia i indywidualnych tragedii cieszy więc tylko tłuszczę, która przekonuje się, że lepiej było zostać przed telewizorem niż zaczynać skoki.

Przypominam więc, że:
  • kamery powinno się montować nie wcześniej niż po uzyskaniu licencji C,
  • każdy powinien umieć pozbyć się swojego kasku w przeciągu 2 sekund, co powinno być przetrenowane. Tylko niektóre strefy zrzutu na świecie wprowadziły taki proceder, gdzie skoczek trzymany za kask ma się z niego uwolnić. Takie treningi zwiększają myślenie o zagrożeniach.
  • do skoków wingsuit na początku zalecano duże spadochrony, ze względu na zaburzenia procesu napełniania, oraz odmienne ułożenie paczki głównego spadochronu w pokrowcu,
  • RSL zalecany jest dla spadochronów tandemowych oraz spadochronów szkolnych (a to są duże, stabilne czasze)
  • W przypadku skoków z kamerami warto bardzo mocno zastanowić się nad RSL, ja od lat nie używam tego systemu.


Łączenie tego razem zaczyna być niezwykle niebezpieczne.
Przykre jest to, że analiza splotu zdarzeń opiera się o tragedię człowieka, właściwie o tragedię bliskich, których pozostawił.
Kolejny raz można mieć nadzieję, że komuś następnemu przemyślenie tragedii uratuje życie.


na forumspadochronowe.pl jest wątek dotyczący tego wypadku, gdzie toczy się aktualnie dyskusja

Oto raport wstępny PKBWL w formacie .pdf

Komentarze

  1. Zaraz, zaraz. Czy to oznacza, że RSL nie przechodzi procesu ETSO? Czy jest na 'doczepkę'?
    Dalej, czy w Polsce jest jakaś komisja bezpieczeństwa, która zaleca odpowiednie postępowanie, czy tylko PKBWL wyciąga wnioski z katastrof.

    Marek

    OdpowiedzUsuń
  2. "Czy kogoś, czegoś to nauczy? Pewnie znowu nie. Studenci uczeni są, że skoki są bezpieczne."

    To nie do końca prawda. Pierwszą rzeczą, jaką powiedziano nam na kursie było to, że skoki spadochronowe są niebezpieczne i niosą ze sobą ryzyko śmierci lub kalectwa, które to ryzyko można zmniejszyć, ale nie wyeliminować.

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałeś szczęście Roman, ja dowiedziałam się tego ale jak już zapłaciłam za kurs, wcześniej było kolorowo i wesoło. RSL widziałam i miał mnie utwierdzić w tym, jaki to sprzęt jest bezpieczny. To samo z automatem.
    Teraz widzę dużo więcej. Dobrze mi z tym i brakuje mi wiedzy o zagrożeniach. Wcale nie chce patrzeć na to jak na kolorową bajkę, bo coś mi w tej bajce nie pasuje.

    Ania

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy, sensowny kawałek własnych przemyśleń, do mnie dotarł, Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za chociaż wstępne wnioski w tego wypadku. Szkoda że naszym zwyczajem w takich sytuacjach jest "szeptana" informacja, wynikająca z troski by nie zaszkodzić, nikogo nie skrzywdzić i czekać rok na wnioski komisji. Byłem w tym wylocie, widziałem rozpacz jego bliskich (pewnych obrazów z głowy się nie wyrzuci) więc chciałbym też wiedzieć co się stało (przynajmniej mniej więcej) skoro korzystam z usług tej strefy i jej spadochronów. Jeszcze raz dzięki, ze spokojem sięgnę teraz na wieszak po spadochron.

      Usuń
  5. W tym wypadku zginął człowiek gdzie jak widać że nie ma rozwiązań idealnych i nigdy nie będzie. Niepszemyślane stosowanie w sprzęcie i na wyposażeniu wszelkich tzw. udogodnień nie zwiększy bezpieczeństwa tylko je bardziej pogorszy. Producenci wszystkich sytuacji nie przewidzą a człowiek to tylko człowiek.
    No niestety takie reflekcje zawsze są po czasie.

    Cezar

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki za komentarze. Uważam, że każda tragedia właśnie wtedy, gdy jest świeża wymaga omówienia. Nikomu nie jest potrzebne poszukiwanie winnych. Znaleźć trzeba przyczyny i zastanowic się jak uniknąć kolejnej tragedii

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak naprawdę wiele zależy od instruktorów spadochronowych, którzy nie czarują i nie starają się za wszelką cenę zachęcać to tego sportu. Dobry instruktor przede wszystkim pokaże ci wypadki i zagrożenia. Dobry instruktor wpoi ci, czym są sytuacje awaryjne i czym jest procedura, która choć nie jest doskonała może uratować życie. Dobry instruktor nauczy cię używać rozumu i przede wszystkim dobry instruktor wyrzuci cię z lotniska jak nie będziesz przestrzegać zasad. W Polsce jest paru takich instruktorów, ale niestety jest to wciąż nisza. Obecnie na strefach panuje atmosfera „im więcej’, „im szybciej”, „im różnorodniej” – tym lepiej. Czasami mam wrażenie, że wraz ze wzrostem wysokości, spada co u niektórych słupek inteligencji i niestety nie wraca on na miejsce po wylądowaniu. Wielu zapomina, że spadochroniarstwo to przede wszystkim ciężka praca, precyzja i koncentracja na szczegółach, których brak w tym przypadku doprowadził do śmierci człowieka. Z mojej strony jeszcze tylko parę słów: myślcie nad tym co robicie, pracujcie nad własnymi umiejętnościami i uważajcie na szczegóły.

    OdpowiedzUsuń
  8. Również uważam, że RSL tylko w dużych czaszach szkolnych dla początkujących, powinno się szerzej rozmawiać i rozważać używanie tego pomocnika.

    Kapsel

    OdpowiedzUsuń
  9. Blue Sky Poziom................................................

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie róbmy z siebie głupkowatych Amerykanów- czy ktoś komuś naprawdę musi mówić, że wyskoczenie z lecącego samolotu jest niebezpieczne? Żaden system nie będzie 100% pewny przy 200 km/h i kilku sekundach na podjęcie decyzji.

    Pozdrawiam,
    Student

    OdpowiedzUsuń
  11. Do tragedii nigdy nie dochodzi z winy jednego czynnika. Zawsze jest tak, że splot wydarzeń składa się na efekt końcowy. Tak było i tym razem...
    Wingsuit, mała czasza, kamera i wreszcie RSL.
    Nie wiem czy ta tragedia nauczy czegoś czy nie, ale wiem, że skoki zawsze niosły za sobą ryzyko, niosą i będą niosły. Każdy, kto wchodzi na pokład samolotu musi o tym wiedzieć... Smutne, ale prawdziwe. Nigdy nie będzie w stu procentach bezpiecznie i teksty instruktorów o tym, że nic nam nie grozi są niestety mocno przesadzone.

    Poziom - spoczywaj w pokoju!

    OdpowiedzUsuń
  12. To trochę jak w lotto tylko odwrotnie. Można złożyć więcej zakładów żeby wygrać, a w skokach eliminować "z zasady" dodatkowe zakłady ze śmiercią żeby jej nie wygrać. Ja "z zasady" nie robię niskich zakrętów na małej czaszy i nie będę robił tego nigdy. Otwieram się kilkaset metrów wyżej i tak będzie zawsze, Skaczę tylko wtedy kiedy sprawia mi to przyjemność nigdy dla cyferki (w ogóle nie liczę skoków). Nie będę skakał dla pieniędzy bo to kiepski biznes w stosunku do ryzyka. W ten sposób mam dużo większe szanse aby nie uczestniczyć w malowaniu statystyk spadochronowych. Polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zagrożeniem jest także poczucie bezpieczeństwa

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak działa lodówka turystyczna

Już kiedy mieliśmy z Ulą naszą przyczepę kempingową męczyło mnie jak, do diaska, działa lodówka zasilana gazem. W tych sprytnych urządzeniach możemy sobie wybierać, czy chcemy zasilać je prądem stałym o napięciu 12 V, zmiennym 230 albo gazem.  Przy przełączeniu na gaz trzeba było zapalić płomyk, który w mały okienku wewnątrz lodówki stanowił dobry znak początku schładzania.

Gotowanie: Placki ziemniaczane i indukcja magnetyczna

Smażenie placków ziemniaczanych, można śmiało stwierdzić, spotyka się ze społecznym potępieniem. Ze względu na tłuszcz no i na same ziemniaki, od których nazwa placka się wywodzi. Faktycznie nawet używanie dobrej patelni nie pomaga, bo chłoną one to na czym są smażone jak gąbka. Wziąwszy do ręki takiego placka (już lekko ostudzonego) można z niego z pół kieliszka łoju wycisnąć. Zbyszko z Bogdańca prawdopodobnie wycisnął by cały kieliszek co i tak nie byłoby w stanie dorównać wynikom Chucka Norrisa w tej materii. Po co jest tłuszcz? Tłuszcz w potrawie jest nośnikiem zapachu i niektórych smaków. To w nim rozpuszczone są estry, które nadają potrawom unikalny smak. Podczas obróbki termicznej przenoszą ciepło z powierzchni patelni, są takim wymiennikiem ciepła. Smażenie placka jest więc dużo szybsze niż gdybyśmy chcieli zrobić go na sucho. Zresztą dlatego tak popularne jest smażenie na głębokim tłuszczu. Można szybko przygotować potrawę. Smażenie na głębokim tłuszczu, choć brzmi

O Smoleńsku pisze doświadczony pilot - warto przeczytać

Przeczytałem na FB a nie chciałbym, aby ten wartościowy tekst autorstwa Pana Jerzego Grzędzielskiego gdzieś zaginął Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową. W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.